photo pracujzemnastrzalka_zpsc639fd20.png

niedziela, 10 marca 2013

Wiosenne porządki i niedocenione zboże

Dzień dobry kochani!

Wiosenny nastrój zawładnął mną już całkowicie, dlatego widok świata za oknem prawie przyprawił mnie dziś o zawał. Kto by pomyślał, że pogoda może zmienić się tak radykalnie z dnia na dzień? Zima nie chce jeszcze odejść, o nie! Z determinacją zakrada się, a to w postaci przenikliwego wietrzyku, a to jako wielkie złogi śniegu leżącego w cieniu w lesie, tuż obok nieśmiało zakwitających przebiśniegów. Oh, biedne maleństwa! Na szczęście udało mi się zrobić zdjęcie, które od dziś jest moją dumną tapetą na pulpicie laptopa i pomoże mi przywołać wiosnę z powrotem! Zróbcie to samo, a może razem nasz głos będzie silniejszy! ;)


Zgodnie z wiosennym rytuałem, i ja biorę się za porządki. Tym razem - w moim organizmie. Wstyd przyznać, ale chcę wypróbować pewną dietę, którą znalazłam w internecie. Jednak nie jest to zwykła, naburmuszona, niedobra dieta, którą stosuje się, będąc smutnym i rozdrażnionym, tylko po to, by zrzucić kilka kilogramów. O nie! Myślę, że już w pierwszym zamieszczonym poście dość jasno wyraziłam swoją opinię na temat takich sposobów odchudzania:) Mnie bardzo zależy na totalnym oczyszczeniu organizmu ze wszystkich brudów, którymi go ostatnio traktowałam. I mam nadzieję, że ten siedmiodniowy program mi w tym pomoże. Znalazłam go  tutaj i od razu mnie zaintrygował. Dziś zaczynam, właśnie kończę miseczkę świeżych pomarańczy i kawę bez jakichkolwiek dodatków - naprawdę, nie jest taka zła! Jeśli czujecie, że Waszemu brzuchowi również przydałaby się mała, wiosenna make-over, to spróbujcie ze mną i dzielcie się swoimi odczuciami! Dobrze byłoby mieć druha w niedoli ;)


Tymczasem mam dla Was przepis na niesamowicie zdrowe śniadanko, które możecie włączyć do swojego jadłospisu na stałe. Kasza jaglana - wystarczy poszperać trochę w internecie, by zadziwić się ilością zdrowia zawartą w tak pospolitym ziarnie. Jest to prawdziwa bomba witaminowa, obfituje w witaminy z grupy B, zawiera lecytynę, zawiera więcej soli mineralnych niż inne zboża. Ma tez wysoki poziom białka i węglowodanów w złożonej postaci. Składniki zawarte w kaszy jaglanej stopniowo uwalniają się do krwi podczas trawienia i zapewniają mózgowi stały dopływ energii. Kaszę jaglaną mogą jeść osoby uczulone na gluten. Jest lekkostrawna, nie powoduje wzdęć ani fermentacji w żołądku. Dzięki zawartości krzemu, poprawia wygląd skóry, włosów, paznokci oraz zębów. Znajduje się w niej też lecytyna poprawiająca pamięć i regulująca poziom cholesterolu we krwi. Jest sycąca, mało kaloryczna, zawiera antyoksydanty, usuwa toksyny z organizmu ... czegóż więcej potrzeba, by przekonać kogokolwiek, że warto ją jeść??? Jeśli macie ochotę, możecie wypróbować również inną dietę oczyszczającą, opartą właśnie na kaszy jaglanej. Znajdziecie ją tutaj.

Ja najbardziej lubię zjeść ją na śniadanie. Właśnie dlatego, że jest sycąca, lekkostrawna i od świtu przygotowuje mój organizm na oczyszczanie, napędzając metabolizm. Na wzór mojej mamy, przygotowuję ją w następujący sposób:

Składniki (na garnuszek wystarczający na kilka śniadań):


  • 100 g kaszy jaglanej
  • 1,5 szklanki wody
  • ulubione dodatki: wiórki kokosowe, płatki owsiane, otręby, siemię lniane, ziarna sezamu, suszone owoce (żurawina, śliwki, morele itp.), świeże owoce
Przygotowanie:

Wsyp kaszę na drobne sitko i przelej ją wrzącą wodą. Jeśli tego nie zrobisz, kasza będzie mieć gorzkawy posmak. Poczekaj, aż obcieknie. Do rondelka wlej 1.5 szklanki wody ,wrzuć kaszę i gotuj około 10 minut. Jeśli dodajesz płatki owsiane i otręby, dodaj je właśnie teraz. Prawdopodobnie będziesz potrzebować też około 0,5 szklanki wody więcej. Po 10 minutach gotowania zawiń rondelek w ręczniki, otul kocami i zostaw na około 1 godzinę. W tym czasie kasza "dochodzi", wchłania wilgoć i jednocześnie praży się, bez naszego "nadzoru":)
Na koniec dodaj ulubione dodatki w dowolnej ilości i ciesz się przepysznym, zdrowym posiłkiem! Gotowe! 

Smacznego!                                                                                                                                Paulina




piątek, 1 marca 2013

Racuchy z jabłkami


Witajcie kochani! 
Mam nadzieję, że Wasz dzień zaczął się równie słodko jak mój i zakończył tak samo pozytywnie! Jeśli nie, mam dla Was przepis, którym możecie "pomóc" swojemu jutrzejszemu szczęściu już od samego rana. W końcu to sobota, więc większość z Was będzie miała chwilę, by nacieszyć się w spokoju śniadaniem. A nie ma nic lepszego, niż obudzić swoje zmysły zapachem smażonych w cieście jabłek... Mmmm...tym łatwym przepisem łatwo trafić w upragnione serce..;) 


Składniki :
  • 2 jajka
  • duży jogurt naturalny (jeśli akurat nie macie go w lodówce, możecie zastąpić go małą śmietaną)
  • ok.1 , 1,5 szklanki mąki tortowej (do zagęszczenia)
  • 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2,3 jabłka 
Przygotowanie:

Obierz jabłka i pokrój je na cienkie plasterki lub zetrzyj na tarce.
Do miski wbij jajka, rozkłóć. Dodaj jogurt naturalny , wymieszaj. Stopniowo dodawaj mąkę (najlepiej przez sitko), mieszaj, aż masa będzie dosyć gęsta (trochę bardziej, niż na naleśniki). Wsyp 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia i jeszcze raz dokładnie wymieszaj. Wrzuć jabłka. Na patelni rozgrzej 2 łyżki oleju. Nabieraj na dużą łyżkę ciasto z kawałkami jabłek i wlewaj je na patelnię tak, by uformować średniej wielkości, nie za grube placuszki. Smaż na małym ogniu z obu stron na złoty kolor. 
Pamiętaj, żeby za każdym razem wymieszać ciasto przed wlaniem na patelnię. Jeśli seria placuszków wchłonie prawie cały tłuszcz z patelni, dolej trochę oleju i poczekaj chwilę przed smażeniem kolejnej porcji, aż olej się rozgrzeje. 
Podawaj posypane cukrem pudrem :)

Smacznego!                                                                                                                          Paulina

sobota, 23 lutego 2013

Kurczak na porowym puree




Zima zagościła u nas na dobre. Brodzenie po łydki w śniegu oraz dość znikoma ilość wolnego czasu skutkuje u mnie ogrooomnym apetytem i zdecydowanym nadużywaniem kofeiny. Jak to możliwe, że nigdy dotąd, mając kawę ciągle pod nosem, nie miałam na nią tak wielkiej ochoty? Nadmorskie powietrze i leśny zapach wspomnień przywołuje moje dawne przyzwyczajenia. Na szczęście jedno się nie zmieniło- nadal umiem gotować! ;) Dziś mam dla Was coś tak prostego i smacznego, że przygotowywanie tego dania nawet z burczącym donośnie brzuchem, wywołuje na twarzy uśmiech. Mam nadzieję, że wywoła i u Was! :)

Składniki:


  • 1 duży por
  • ok.2 łyżki masła klarowanego do duszenia porów i 2 łyżki do podsmażenia kurczaka
  • 2 łyżeczki ziół prowansalskich
  • 500 g piersi z kurczaka (1 spora podwójna)
  • mąka do obtoczenia piersi kurczaka
  • 1/4 szklanki śmietanki kremówki 30%
  • cytryna do skropienia
  • sól i czarny pieprz
  • PUREE ZIEMNIACZANE: kilka ugotowanych ziemniaków potłucz, dodając 2-3 łyżki masła i 1-2 łyżki śmietanki kremówki
Przygotowanie:

Ziemniaki obierz i ugotuj w osolonej wodzie. Pamiętaj, że zawsze lepiej wrzucić ziemniaki na zimną wodę, bo wtedy ugotują się całe, nie będą surowe w środku ani szkliste. Jeśli Ci się bardzo spieszy, możesz pokroić ziemniaczki w kostkę i wrzucić już na gorącą wodę- wtedy na pewno ugotują się równomiernie całe. Wodę solimy już po zagotowaniu - posolona woda zwyczajnie zagotowuje się wolniej. 
Od pora odetnij zielone części i zostaw białą oraz jasno zieloną. Przekrój wzdłuż na 4 części, umyj dokładnie i posiekaj w poprzek w paseczki. 
Na dużej patelni rozpuść masło i zmniejsz nieco ogień. Wrzuć posiekanego pora, posól i dodaj 1 łyżeczkę ziół prowansalskich. Podsmaż chwilę, ale nie rumień. Przykryj patelnię i duś pora około 10 minut na średnim ogniu, aż ładnie zmięknie i się zeszkli. 
W międzyczasie zajmij się kurczakiem. Umyj piersi, odetnij tłuste części i każdą pierś przekrój wzdłuż na cieńsze filety. Oprósz solą i pieprzem, dopraw pozostałą częścią ziół prowansalskich. Tak przygotowane filety obtocz w mące. Weź drugą patelnię i wrzuć na nią 2 łyżki masła. Kiedy się rozpuści, dodaj piersi kurczaka i smaż na średnim ogniu około 3 minuty z każdej strony. 
Do zeszklonych porów dodaj smietankę 30%, zamieszaj i chwilę podgotuj. Część pora możesz wyjąć i zmiksować na puree.  Na patelnię z porami dodaj podsmażone filety z kurczaka i duś razem, aż kurczak nie będzie już surowy w środku. Danie skrop sokiem z cytryny i posyp zmielonym czarnym pieprzem. Możesz podawać prosto z patelni, na talerze z przygotowanym puree ziemniaczanym. 

Smacznego!                                                                                                                      Paulina

piątek, 22 lutego 2013

Karmelowe brownie

Małe, a tak cieszy! Z początku wielkość blaszki oraz potrzebny budżet może zniechęcić, jednak w całkowitym rozliczeniu... jest tego warte- zachwyci każdego. Przygotowane w wielkim pośpiechu dla ogromnej ilości gości przybyłych na imieniny Babci, z niepokojem myślałam, czy tak niewielka ilość zaspokoi apetyty każdego. Na szczęście jeden mały kęs wystarczył, by zasłodzić nawet tych największych łakomczuchów!
Brownie, te klasyczne oraz te "ulepszone" możesz przygotować naprawdę na KAŻDĄ uroczystość. Są tak uniwersalne, pyszne i jednocześnie glamour, że zawsze będziesz osobą, która wyjdzie z imprezy z pustą blaszką ;) 

Przepis z : http://www.kwestiasmaku.com/desery/brownie/karmelowe_brownie/przepis.html




Składniki:

  • MASA BROWNIE:
  • 2 tabliczki czekolady gorzkiej co najmniej 65% (200 g)
  • 200 g masła
  • 3 jaja
  • 220 g cukru pudru
  • 120 g mąki tortowej

  • KARMELOWE PRZEŁOŻENIE Z ORZESZKAMI ZIEMNYMI I MASCARPONE:
  • 1/3 kostki masła
  • pół szklanki cukru
  • 2 szklanki mleka w proszku
  • 100 g solonych orzeszków ziemnych
  • opakowanie (250g) sera mascarpone

  • POLEWA KARMELOWA:
  • 1/3 kostki masła
  • 1/3 szklanki cukru
  • pół szklanki śmietanki kremówki 30%
  • do posypania po wierzchu ciasta- 100 g orzeszków ziemnych solonych
Przygotowanie:

200 g orzeszków wysyp na czystą blaszkę i wstaw do piekarnika nagrzanego do 160 stopni na 10 minut, by się zrumieniły. Ostudż. Małą blaszkę (!) , około 20x24 cm wysmaruj olejem bądź masłem i wyłóż papierem do pieczenia. 
MASA BROWNIE: piekarnik nagrzej do 170 stopni, Rozpuść czekoladę z masłem w rondelku, cały czas mieszając, ostudź. Ubij jaja z cukrem mikserem na puszystą pianę. Delikatnie wlej pianę do masy czekoladowej i wymieszaj bardzo ostrożnie. Dodaj mąkę przesianą przez sitko, cały czas bardzo ostrożnie. Wymieszaj dokładnie, wlej do foremki i piecz przez około 25 minut. Ciasto powinno być w miarę wysokie.
KARMELOWE PRZEŁOŻENIE: masło rozpuść na małym ogniu w rondelku, dodaj cukier. Mieszaj drewnianą łyżką, podgrzewając na małym ogniu,aż utworzy się karmel (cukier zbrązowieje i sklei się w bryłki. Dodaj pół szklanki wody. Gotuj chwilę, by karmel się rozpuścił i zamienił w płynną , dość gęstą masę. Ostudż chwilę i do ciepłego wsyp mleko w proszku. Zmiksuj na gładką masę. Połowę ilości orzeszków ziemnych bardzo drobno posiekaj lub zmiel. Dodaj do ostudzonej masy, po czym wszystko wymieszaj z mascarpone.
POLEWA KARMELOWA: masło roztop w rondelku, dodaj cukier, znów mieszaj, aż do powstania kryształków karmelu. Wtedy dodaj śmietankę kremówkę. Mieszaj i podgrzewaj, aż masa stanie się gęstsza. Ostudź.
Dobrze przestudzoną masę brownie przekrój w poprzek , tak, byś otrzymała spód i wierzch ciasta. Na spodzie rozsmaruj część karmelowego przełożenia, przykryj wierzchem i znów rozsmaruj resztę masy karmelowo-orzeszkowej. Z wierzchu posyp 100g orzeszków ziemnych i polej polewą karmelową. Wstaw do lodówki. Przed podaniem wyjmij ciasto na około 15 minut z lodówki, by nabrało temperatury pokojowej. Krój na małe kwadraciki. VOILA! 

Smacznego!                                                                                                                         Paulina

piątek, 15 lutego 2013

Puszysta Brioche z żurawiną



Kolejny leniwy poranek, tym razem niestety bez słońca. Postanowiłam zafundować więc sobie (oraz rodzince) coś na poprawę humoru i rozpieszczenie podniebienia - wyczarowałam, iście francuskie, drugie śniadanie. Na brioche miałam ochotę już od dawna. Widząc zdjęcia lekkich jak puch bułeczek, ślinka napływała mi do ust, a wyobraźnia już widziała mnie siedzącą na tarasiku z mym lubym, przykrytą kocami ,popijającą gorącą kawę i skubiącą wspomnianą wyżej bohaterkę. Wiecznie zaganiana ,między jak zwykle spieszącymi się Wrocławianinami, nigdy nie mogłam pozwolić sobie na taki scenariusz. Jednak ten długo wyczekiwany dzień nadszedł. No, może nie jest tak idealnie jak w mojej głowie, ale sam smak bułeczki pozwala zapomnieć o wszystkim... ;)

Pamiętajcie, by ciasto zagnieść wieczorem. To naprawdę tylko chwila, a jaka nagroda! Rano możesz wstać wcześniej, uformować kuleczki i położyć się spać na 3 godzinki potrzebne do wyrastania:)





Składniki : 


  • 20 g świeżych drożdży lub 7g suszonych
  • 100 ml ciepłego mleka
  • 375 g mąki tortowej ( 2 szklanki i trochę)
  • 50 g cukru pudru
  • 1 łyżeczka soli morskiej
  • 3 jajka w temperaturze pokojowej
  • 175 g miękkiego masła (w temp.pokojowej)
  • niecałe opakowanie żurawiny suszonej ( możesz użyć zamiast niej rodzynek)
+ jedno roztrzepane jajko do posmarowania po wierzchu i ociupinka oleju do wysmarowania formy
Przepis: Apricot brioche, Magazyn Good Food, Październik 2005 r.

Przygotowanie:

Drożdże porwij, wrzuć do miseczki i zalej ciepłym mlekiem. Dodaj jedną łyżeczkę cukru pudru i dwie łyżki mąki, wymieszaj. Odstaw na 10 minut w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Do sporej miski wsyp mąkę (najlepiej bezpośrednio przez sitko), dodaj cukier puder, sól, wlej wyrośnięte drożdże i wymieszaj łyżką bądź drewnianą łopatką. Wbij 3 jaja i zacznij wyrabiać ciasto. Powinno to trwać około 8-9 minut. Dodaj pokrojone w kosteczkę masło i wyrabiaj kolejne 10 minut. Jeśli ciasto się rozwarstwia i mocno przykleja do rąk, dosyp trochę mąki, ale tylko odrobinę! Możesz tak robić aż do uzyskania ciasta, które będzie delikatnie przyklejać się do rąk, ale nie będzie gumowate. 
Wysmaruj odrobinę olejem plastikową miskę i przełóż do niej wyrobione ciasto. Wstaw do lodówki na całą noc. 
Rano powinnaś znaleźć w lodówce ciasto, które podwoiło swoją objętość. Jeśli masz dużą keksówkę, około 32x8 cm lub nieco większą, możesz, tak jak ja, zrobić jedną dużą brioche, z której będziesz odkrajać mniejsze bułeczki. Formę wysmaruj olejem , a ciasto podziel na 16 równych części. Formuj je w kuleczki , do których wgnieciesz po kilka żurawinek. Kulki układaj w keksówce po dwie obok siebie, tak,  by wszystkie się stykały ( utworzą się dwa rzędy kuleczek). Przykryj ściereczką i pozostaw na 3 godziny do wyrośnięcia.
Po tym czasie, piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Wyrośnięte ciasto posmaruj roztrzepanym jajkiem i wstaw do piekarnika. Piec przez 30 minut na złoty kolor. Jeśli zacznie się mocno rumienić, przykryj górę kawałkiem folii aluminiowej i piecz dalej. Ostudź na metalowej kratce. 
Podawaj z dźemem lub masłem . Pycha! 

Smacznego!                                                                                                                          Paulina

środa, 13 lutego 2013

Coco au Miel

Wiem, że powinnam używać ich polskiej nazwy, która brzmi kokosanki. Jednak jest coś niesamowicie  magicznego w tym śpiewnym Coco au Miel i prostocie ich wykonania... Kto nigdy nie próbował, koniecznie musi i gwarantuję, że z miejsca się w nich zakocha! Malutkie, pulchne, przypieczone z zewnątrz i mięciutkie w środku same w sobie są poezją, a w połączeniu z dobrym winem - wręcz intymnym momentem "dotyku nieba"... Ich zapach, który wypełnia kuchnię (lub ganek) kojarzy mi się z malutkimi francuskimi kawiarenkami ze stolikami przysłoniętymi obrusami w niebieską kratkę, powiewem ciepłego wiatru i słońcem na odsłoniętej skórze. Idealne na romantyczny wieczór. 


Przepis z : http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_francuska/ciastka_kokosowe/przepis.html



Składniki:

  • 3 szklanki wiórków kokosowych
  • niecałe pół szklanki mąki
  • pół szklanki cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 roztrzepane, spore jajka
  • jedna i 1/4 szklanki mleka
  • 1 i 1/4 łyżeczki miodu
Przygotowanie:

Rozgrzej piekarnik do 200 stopni, wyłóż wgłębienia w formie na muffinki papilotkami lub natłuść, np. masłem. Podgrzej mleko z miodem, aby było gorące. Wsyp do miski wiórki, dodaj mąkę, cukier i proszek do pieczenia. Wlej delikatnie ciepłe mleko i wymieszaj. Dodaj roztrzepane jajka i połącz wszystko. Masą wypełnij papilotki, może być "z górką". Wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz , aż się zarumienią, przez około 25-30 minut. 

Smacznego!                                                                                                                         Paulina


wtorek, 12 lutego 2013

Zapach kawy i Quiche ze szpinakiem

Uwielbiam spokój tego miejsca. To, jak nikt się nie spieszy, nie słychać wyjących syren i klaksonów samochodów. Noc tutaj jest czarna i nieprzerwana. Cicha... przebudzona w środku nocy wytężam oczy co sił i nadal widzę tylko kontury przedmiotów. Tutaj naprawdę można odpocząć, ale też zaplątać we własne myśli. Tutaj nie ma rozproszenia, nie można uciec w zgiełku miasta. Tutaj jest prawdziwie i to kocham.

Nawet nie podejrzewałam, że takim wyzwaniem i jednocześnie zabawą okaże się dla mnie gotowanie dla rodzinki. Kto by pomyślał, że te porcje, które jeszcze niedawno starczały na dwa dni, teraz ledwo starczają dla czwórki wygłodniałych wilków wracających z pracy/szkoły?;) Z wyczekiwaniem i bijącym sercem patrzę na pierwsze kęsy moich bliskich, a pojawiający się na ich twarzach uśmiech mnie uspokaja... Taką dumą napawają mnie ich pochwały! Nie ma nic lepszego niż ich pełne, szczęśliwe brzuszki !
Dziś jednak mi się udało. Nie byłam przekonana co do wielkości mojej foremki, ale okazało się, że porcją najadły się nawet 4 osoby. Quiche wygląda pięknie, w całym domu roznosi się błogi zapach zapiekanego ciasta... Mmm... nawet kręcący nosem przeciwnicy szpinaku nie mogliby się oprzeć! ;)




Przepis zaczerpnięty ze znalezionego wycinka z gazety:)

Składniki ( na 6 porcji):

CIASTO:


  • 200 g mąki 
  • 125 g masła
  • jajko
  • szczypta soli
FARSZ:

  • 400g mrożonego szpinaku
  • 1,5 cebuli
  • ząbek czosnku
  • łyżka masła (najlepiej klarowanego)
  • 150 g gęstej śmietany
  • 100 ml śmietany kremówki
  • 3 jajka
  • 120 g startego sera gruyere (możecie użyć innego)
  • gałka muszkatołowa
  • sól i pieprz
Przygotowanie:

Wyjmij szpinak na talerzyk, by się rozmroził. Kiedy już będzie bardziej miękki, możesz zalać go ciepłą wodą z kranu i zostawić. Połącz wszystkie składniki na ciasto i zagnieć sprężyste, wilgotne ciasto. Włóż je do lodówki, aby się schłodziło. 
Kiedy szpinak się rozmrozi, zajmij się farszem. Posiekaj drobno cebule i czosnek. Na patelnię wrzuć łyżkę masła , na którym podsmażysz cebulę i czosnek. Kiedy już trochę się zeszklą, dodaj szpinak i podsmażaj jeszcze ok. 2 minuty. Dodaj śmietany, jajka i połowę startego sera. Dopraw gałką muszkatołową , solą oraz pieprzem. 
Ciastem wylep natłuszczoną tortownicę, foremkę do zapiekania bądź ( jeśli jesteś szczęśliwą posiadaczką , jak ja;) ) silikonową formę na tartę. Do środka wlej farsz i posyp górę resztką sera. Zapiekaj 40-45 minut w 180 stopniach. Quiche smakuje równie dobrze na zimno! 

Smacznego!                                                                                                                         Paulina

Parmigiana - zapiekanka we włoskim stylu

Dzień dobry moi mili!

Muszę przyznać, że jestem wielką miłośniczką cukinii. Można ją dostać o każdej porze roku ( oczywiście najlepsza jest ta z przydomowego ogródka mojej babci;) ) , można ją przyrządzać na milion sposobów i świetnie wzbogaca każde, nawet najprostsze danie. W połączeniu z parmezanem jest nieziemska!
Dziś wrzucam przepis dla fanów włoskiej kuchni i zarazem...wielkich łakomczuchów;) Bo co tu dużo ukrywać- Italia nie słynie z niskokalorycznych zapędów! ;)




Składniki (na około 4 porcje) : 


  • 2  średniej wielkości cukinie
  • 5 łyżek oliwy 
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • 800 g pomidorów z puszki
  • 2 łyżki octu winnego
  • 1/2 łyżki suszonego oregano
  • 1/2 pęczka bazylii
  • 300 g startego parmezanu
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie :

Cukinie umyj i pokrój w cienkie krążki. Na patelnię ( dosyć sporą) wlej 3 łyżki oliwy i podsmaż posiekaną cukinię. Na drugiej, mniejszej patelni, podsmaż na reszcie oliwy wyciśnięty czosnek i pokrojoną w krążki cebulę. Dodaj pomidory, ocet winny i oregano. Duś aż do powstania gęstego sosu. Dopraw go do smaku solą i pieprzem i dodaj pokrojoną bazylię. 
W naczyniu żaroodpornym układaj warstwami sos, parmezan i cukinię, zwracając uwagę, że ostatnią warstwą powinien być ser. Zapiekaj w 180 stopniach przez około 30 minut. Smakuje również na zimno! 

Smacznego!                                                                                                                          Paulina

piątek, 1 lutego 2013

Super prosta pizza na miękkim spodzie...uzależniająca!

Witajcie kochani!

Jako że przygotowania do wyjazdu pochłaniają cały mój wolny czas, przez chwilę nie pisałam. Za to z każdym zrobionym obiadem zbierałam coraz więcej pysznych przepisów, które z chęcią Wam powierzę:)
Dziś przepis, o którym już wspominałam - pizza na miękkim cieście boskiej Nigelli. Idealna dla każdego, który jest zbyt zmęczony/zapracowany/zniechęcony, by na godziny zaszywać się w kuchni, a chce wyczarować szybko coś dobrego!
Tak naprawdę, nie jest to klasyczna pizza. Nazwana tak chyba przez wygląd i użycie dużej ilości sera. W rzeczywistości jest to coś na kształt jędrnego, dużego omletu, ale jajko użyte w przepisie czuć delikatnie tylko, jeśli zamiast sera cheddar dodasz goudę . Ja zrobiłam tak za pierwszym razem, i choć i tak z miejsca zakochałam się w tej recepturze, oszalałam na jej punkcie dopiero po dodaniu sera cheddar. Nigdy już nie zastąpię go innym!!!
P.S. Możecie dodać swoją ulubioną kiełbaskę, nie musi być to koniecznie chorizo albo peperroni. Gorąco polecam też posypanie wierzchu kukurydzą z puszki- wbrew pozorom pasuje idealnie!



Składniki (dla jednej bardzo głodnej osoby lub dwóch średnio głodnych):


  • 1 jajko
  • 100 g mąki pszennej(  niepełna szklanka)
  • szczypta soli do smaku
  • 250 ml pełnotłustego mleka
  • masło do natłuszczenia formy
  • 100 g utartego sera Cheddar
  • plasterki małej chorizo lub peperroni
  • okrągłe naczynie do zapiekania o średnicy ok. 20 cm
Przygotowanie:

Rozgrzej piekarnik do 220 stopni. Ubij jajko, mąkę ,mleko i sól na gładką masę (najlepiej mikserem).
Wysmaruj masłem formę, dodaj do ciasta połowę utartego sera, wymieszaj i wlej do formy. Piecz przez 30 minut. Po tym czasie wyjmij ciasto, nie wyłączając piekarnika, posyp je resztą sera i ułóż na nim kiełbasę. Wstaw do piekarnika jeszcze na ok.2-3 minuty , najlepiej do górnej jego części. Kiedy ser się roztopi i nabierze ładnej, złotobrązowej barwy, wyjmij pizzę i posyp ulubionymi dodatkami.
 Jeśli będziesz zaglądać w międzyczasie do piekarnika, nie przejmuj się, jeśli na cieście będą rosnąć "bąble" i na koniec będzie wyglądać jak miniaturka gór. Kiedy położysz na nim kiełbasę i wstawisz z powrotem do piekarnika, wszystko ładnie opadnie.  

Smacznego!                                                                                                                          Paulina



czwartek, 24 stycznia 2013

Złociste plaże = złocista sola

Ostatnio w mojej głowie ciągle tworzą się historie na temat nadchodzącego wyjazdu na wyspy hiszpańskie. Chodzę ciągle uśmiechnięta, nucę pod nosem i oczom wszystkich ukazuje się moje najlepsze "ja". Także w kuchni udziela mi się "gorący" nastrój. Już niedługo ryby i owoce morza będą stanowiły główny składnik mojej diety, toteż przygotowuję organizm na powrót do nadmorskich korzeni;)

Dziś przygotowałam "Złocistą złocicę" z przepisu Nigelli. Będziecie o niej sporo czytać w najbliższym czasie, bo, jak już pisałam, odkurzyłam jej książkę kucharską oraz, nieoczekiwanie, wpadłam w sklepie na sos Worcestershire!



Składniki (2 porcje):


  • 1 jajo
  • odrobina oliwy czosnkowej
  • szczypta soli i pieprzu
  • kaszka kukurydziana do grubej panierki
  • 2 filety z soli
  • olej kukurydziany do smażenia
Na zaostrzony sos tatarski:

  • skórka i sok z połowy cytryny
  • pół łyżeczki soli morskiej w płatkach bądź 1/4 łyżeczki soli zwykłej
  • gęsta kwaśna śmietana (100 g)
  • 2 łyżeczki małych kaparów
  • 1 ogórek konserwowy lub 50 g korniszonów
  • 3 krążki (posiekane) papryczki jalapeno (ze słoika) - ja niestety ich nie znalazłam, więc zastąpiłam papryczkami pepperoni w słoiczku
  • 1 łyżka posiekanych świeżych listków estragonu (również zastąpiłam estragonem suszonym)
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
Przygotowanie:

W miseczce lub płytkim naczyniu (takim, w którym zmieści się filet), ubij jajko z oliwą czosnkową, solą i pieprzem i odstaw.
Do drugiego naczynia wsyp kaszkę kukurydzianą.
Zanurz filety po kolei w mieszance jaja z oliwą , a później obtocz je delikatnie i dokładnie w kaszce kukurydzianej. Przełóż je na ruszt, by trochę obeschły.
Zacznij robić sos: do miseczki otrzyj skórkę z cytryny, wyciśnij sos, dodaj sól i wymieszaj, by się rozpuściła.
Dodaj śmietanę, posiekane kapary, skrojony ogórek , papryczkę, estragon i natkę- wszystko razem dokładnie wymieszaj, a następnie posyp mieszanką listków estragonu i natki pietruszki. 
Na patelni rozgrzej tyle oliwy, by pokryła dno warstwą 2-3 mm. Usmaż filety w 1-2 minuty, by panierka była chrupka, a ryba w środku mięciutka. Przed podaniem rozłóż filety na ręczniku papierowym, by obciekły. Podawaj z sosem tatarskim i czym chcesz: sałatą, ziemniakami, fasolką szparagową lub jajkami przepiórczymi. 

Smacznego!                                                                                                                             Paulina

środa, 23 stycznia 2013

Chcę prawdziwy, męski obiad! Chili con carne zapiekane w paprykach

Odkąd zrezygnowałam z bycia wegetarianką, od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na wielkie, męskie żarcie, czyli ogromne ilości dobrze przyprawionego mięsa. Oczywiście, nie obejdzie się bez dużej dozy warzyw, które staram się przemycić do każdego wręcz przepisu, co niespecjalnie podoba się mojemu lubemu ;)
Ostatnio znalazłam połączenie idealne - teksański przysmak , chili con carne, zapieczony w super zdrowych czerwonych paprykach.To taki rodzaj jedzonka, które spodoba się każdemu, nawet najbardziej wybrednemu mężczyźnie, więc nie bójcie się testować go na swoich wybrankach. Zaręczam- skutkować to może jedynie niemym zachwytem!

Danie możecie podawać z dowolnymi dodatkami, świetnie pasują do niego cząstki limonki, gęsta śmietana czy guacamole.
Przepis znaleziony w : http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_meksykanska/chili_con_carne_w_paprykach/przepis.html


Składniki:


  • 4 sporej wielkości czerwone papryki
  • oliwa z oliwek
  • FARSZ:
  • 1 łyżka oliwy
  • 1 cebula , pokrojona w kosteczkę
  • 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
  • 1 łyżeczka przyprawy chilli w proszku
  • 1 łyżeczka kminu rzymskiego w proszku( jeśli nie możecie go znaleźć, nie przejmujcie się- możecie dodać zwykły kminek , będzie równie smaczne)
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 500 g mięsa mielonego (wołowego lub ulubionego)
  • 100 g chudego boczku
  • 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2/3 puszki pomidorów w sosie (bez skórki, najlepiej krojonych)
  • 1/2 puszki czerwonej fasoli w zalewie (odsączonej i opłukanej)
  • 100 ml bulionu wołowego( lub innego)
Przygotowanie:

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Papryki umyj i osusz, następnie każdą przekrój na pół (wzdłuż ogonka), pozostawiając ogonki. Wytnij delikatnie nasiona i rozłóż gotowe "miseczki" rozcięciem do góry w naczyniu do zapiekania. Piecz 30 minut. 
Wlej na dużą, dość głęboką patelnię z przykrywką oliwę i zeszklij cebulę. Wyciśnij czosnek, dodaj chilli, kmin, oregano i smaż , mieszając, przez minutę. Stopniowo dodawaj mięso i boczek, rozdrobnij szpatułką i zrumień z każdej strony.
Kiedy mięso będzie już gotowe, dopraw je sosem sojowym i cukrem.Następnie dodaj pomidory z zalewą i dobrze wymieszaj. Dopraw solą i pieprzem. 
Przykryj danie i duś je około 20-30 minut, co jakiś czas mieszając. Dodaj oczyszczoną fasolę i gotuj razem jeszcze przez chwilę. Na koniec dodaj bulion , wymieszaj i gotuj, by powstało trochę sosu. 
Farszem wypełnij upieczone papryki, przykryj folią i wstaw wszystko do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 10 minut. Po tym czasie zdejmij folię i zapiekaj kolejne 10 minut. 

Podawaj z czerwonym winem bądź piwem pszenicznym , najlepiej z ustami pociągniętymi karminową szminką;)

Smacznego!                                                                                                                          Paulina









wtorek, 15 stycznia 2013

Cuksy, cuksy i tarta czekoladowo - limonkowa Nigelli

Jakiś czas temu odkurzyłam książkę kucharską Nigelli Lawson, którą rzuciłam w kąt zniechęcona ogromem przepisów z sosem Worcestershire , którego nie mogłam znaleźć po prostu NIGDZIE. Lecz wraz z noworocznymi postanowieniami, i ona wróciła do łask. Całe szczęście! Z każdym kolejnym wypróbowanym przepisem zachwyca mnie coraz bardziej! Od pizzy na miękkim spodzie ( o której napiszę niedługo) uzależniłam się od razu- jak narazie numer jeden na mojej liście "jestem zbyt zmęczona, by gotować- niech jedzenie wyczaruje się samo!".
Dziś jednak postanowiłam podzielić się z Wami jej cudownym przepisem na idealną tartę czekoladowo- limonkową. Połączenie miękkiego, rozpływającego się w ustach nadzienia z chrupkim, mocno czekoladowym spodem. Mniam! 
P.S. Niech łasuchy lepiej uważają na zniewalający zapach, który będzie im towarzyszył podczas przygotowywania spodu ciasta. Pamiętajcie, że jak ulegniecie pokusie spróbowania, na ciasto może już nie starczyć! ;)



 Składniki:


  • 300 g pełnoziarnistych herbatników
  • 1 łyżka kakao
  • 50 g niesolonego masła w temperaturze pokojowej
  • 50 g chocolate chips 
  • 397g słodzonego mleka skondensowanego, schłodzonego
  • 4 limonki (ok.2 łyżek startej skórki i 175 ml soku)
  • 300 ml śmietany kremówki
  • 1 kostka gorzkiej czekolady bardzo dobrej jakości
+ foremka do tarty o średnicy 23 cm i głębokości 5 cm

Przygotowanie:

Herbatniki rozgnieć w drobny mak za pomocą okrągłego tłuczka, dodaj kakao, chocolate chips i masło lub zmiksuj  wszystko w mikserze, aż powstaną ciemne, wilgotne i drobne jak piasek okruchy. Wylep nimi dno i boki tarty, wstaw do lodówki, by się ochłodziło i zajmij się nadzieniem. 
Do miski wlej mleko skondensowane. Skórkę z limonek zetrzyj do miseczki, przykryj folią aluminiową i wstaw do lodówki. Do mleka dodaj sok z limonek i wymieszaj trzepaczką . Wlej śmietanę kremówkę i ubij mikserem na sztywną masę. 
Przygotowane nadzienie wyłóż łyżką na schłodzony spód z herbatników i wygładź w esy floresy. 
Schładzaj tartę w lodówce przez co najmniej 4 godziny, najlepiej jednak zostawić ją na noc przykrytą folią. 
Przed podaniem posyp tartę pokruszoną (lub startą na tarce) czekoladą i limonkową skórką. 
Podaj od razu, bo po wyjęciu z lodówki tarta szybko mięknie.

Tarta może stać w lodówce 2-3 dni.

Smacznego!                                                                                                                        Paulina

sobota, 12 stycznia 2013

Omlet z pomidorami

Dzień dobry!

Jak ja uwielbiam późne poranki... Dni, kiedy wypełnia mnie błogie uczucie, że nie muszę robić dziś NIC z moich nieskończonych list. Kiedy wiem, że nigdzie się nie spieszę, że mogę zaszyć się w kuchni, napawać widokiem leniwie budzącego się miasta za oknem i zrobić coś naprawdę pysznego na śniadanie, które później spokojnie zjem w towarzystwie mojego wypoczętego lubego:)
Dziś właśnie jest taki dzień, więc pozwoliłam sobie zrobić jedno z moich ulubionych dań - omlet z pomidorami. Wierzcie mi, to taki rodzaj śniadania, który chce się celebrować z każdym kęsem...

Podczas smażenia pamiętajcie, że aby omlet był idealny, należy go smażyć bardzo krótko, powinien być puszysty,wilgotny i delikatny, zdecydowanie nie przesuszony lub mocno zrumieniony!
Możecie go przyrządzić z dowolnymi dodatkami , np. świeżą bazylią, miętą czy pietruszką. Ja dziś dodałam zwykły tarty żółty ser, ale uwielbiam ten omlet z pokruszonym serem feta- dodaje ciekawego posmaku!

P.S. Jak Wy zazwyczaj jecie śniadania- w biegu, czy jest to dla Was najważniejszy posiłek dnia?



Składniki (na jeden omlet) :


  • pół pomidora
  • 2 dosyć spore jaja
  • szczypta soli
  • łyżka zimnej wody
  • 1 łyżka masła


Dodatki:


  • 1 łyżeczka posiekanej czerwonej papryczki chilli
  • pół łyżeczki papryki w proszku (słodkiej bądź ostrej)
  • garstka startego żółtego sera bądź kilka kostek sera feta, pokruszonego
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • świeża bazylia/mięta/szczypiorek/natka pietruszki
Przygotowanie:

Wbić do miseczki jajka, posolić, dodać łyżkę wody. Papryczkę chilli skroić w drobniutką kosteczkę. Pomidora sparzyć, obrać ze skórki, pokroić na ćwiartki, wybrać gniazda nasienne z sokiem, miąższ odcisnąć w dłoni i również pokroić w kostkę.
Przygotować wszystkie dodatki , aby były pod ręką w trakcie przyrządzania.
Na małej patelni rozgrzać pół łyżki masła, wrzucić papryczkę chilli, a następnie pomidory plus miąższ. Podsmażyć chwilę na dość dużym ogniu, aż pomidory odparują( na patelni nie powinno być soku). W międzyczasie roztrzepać jaja w miseczce.
Dodać kolejne pół łyżki masła na patelnię, rozprowadzić. Wlać masę jajeczną ( przed samym wlaniem jeszcze raz energicznie roztrzepać), zdjąć z ognia i rozprowadzić równomiernie na całej patelni. Postawić z powrotem na ogniu(cały czas dość dużym) i odczekać chwilę, tak, by spód się ściął.
Kiedy to nastąpi ( masa z wierzchu wciąż będzie płynna), zacząć energicznie poruszać patelnią ( tak,jak to robimy przy naleśnikach)- masa powinna swobodnie przemieszczać się po patelni, nie powinna być przyklejona.
Co jakiś czas odstawiać na ogień i powtarzać czynność. Omlet będzie szybko się puszył.
Kiedy cała masa będzie już prawie ścięta, ale wierzch wciąż wilgotny, dodać paprykę w proszku i  dowolny ser. Złożyć omlet na pół przy pomocy łopatki ( jeśli się porwie, to nic nie szkodzi), zsunąć na talerz.
Posypać pieprzem i dowolnymi dodatkami. Podawać gorący!

Mmmm...ten błogi zapach roznoszący się po całym mieszkaniu! :)

Smacznego!                                                                                                                     Paulina

piątek, 11 stycznia 2013

Marchewka to zdrowie!

Ostatnio dni mijają zdecydowanie za szybko. Ani się obejrzę, a już mija tydzień, miesiąc, rok! Nic więc dziwnego, że aby choć trochę spowolnić skutki upływu czasu, staramy się lepiej odżywiać i dbać o swoje ciało. W tym pomoże nam...marchewka. To niepozorne warzywko zawiera w sobie odżywcze cukry-węglowodany, białko, liczne karoteny, witaminy B1,B2,B6,E,H,K oraz wapń, żelazo i fosfor. Samo zdrowie! Niektórzy uwielbiają chrupać ją na okrągło, a dla innych jest niemiłym wspomnieniem rozmemłanej, pomarańczowej kłody w przedszkolnym rosole (ble!) . Tymczasem ja mam dla Was przepis na marchewkę, którą z miejsca pokochacie! I będziecie chcieli ją dodawać do wszystkiego! Nawet mój luby, który obiad bez mięsa uważa za marnostrawstwo czasu, którego mama musiała przetrzymywać w kuchni, by zjadł choć łyżkę surówki, kompletnie się do niej przekonał!
Marchewka ta świetnie komponuje się z rybami, jest sycącym dodatkiem do dań głównych. Robi się praktycznie sama, zanim zdążysz zorientować się, że jesteś w kuchni. Dla zapracowanych mam, zabieganych   kobiet, mężczyzn i wszystkich tych, którzy cenią sobie zdrowie o pysznym smaku! 





Składniki:

  • 5, 6 średniej wielkości marchewek
  • 1 średnia cebula
  • 2,3 łyżki oliwy z oliwek lub zwykłego oleju
  • pół szklanki wody
  • kostka rosołowa (lub własny bulion)
  • 2 łyżki gęstej śmietany ( najlepiej do zup i sosów), może być też 18%
  • garść posiekanej natki pietruszki
Przygotowanie:

Skrój marchewkę w słupki i wrzuć do miseczki. Pokrój cebulę w drobną kosteczkę. Na szerokiej i dość głębokiej patelni rozgrzej oliwę lub olej i wrzuć na niego cebulę, podsmaż chwilę, aż się zeszkli. Dodaj marchewkę, pomieszaj tak, by część cebuli poprzyklejała się do marchewki, przykryj pokrywką i zostaw, by chwilę się podsmażyła. Kiedy już trochę (minimalnie) zmięknie ( to powinno zająć trochę ponad 5 minut), wlej na patelnię wodę i dodaj kostkę rosołową. Duś pod przykryciem na małym ogniu do całkowitej miękkości, od czasu do czasu mieszając. Kiedy marchewka będzie gotowa - to znaczy miękka i sprężysta, podnieś pokrywkę i odparuj pozostałą wodę. Dodaj dwie łyżki śmietany, dokładnie wymieszaj i jeszcze chwilę (ok. minuty, dwóch) smaż. Wyłącz kuchenkę, dodaj garść posiekanej natki pietruszki , wymieszaj i podawaj . 

Smacznego!                                                                                                                       Paulina

czwartek, 10 stycznia 2013

Wspomnienia zapachu Świąt...i piernik "Najlepszyjakijadłam!"

Minęła już chwila odkąd wróciłam z Bożego Narodzenia w domu rodzinnym i znów dopada mnie tęsknota... W tym roku wyjątkowo od dłuższego czasu spotkaliśmy się w dużym gronie, więc mogłam pochwalić się moim nowym świąteczno-magicznym odkryciem :) Kto powiedział, że aby piernik był idealny, musi długo dojrzewać? Te przekonania zburzył (nawet u babci!) cud przyniesiony przeze mnie do kuchni. W ciągu Świąt musiałam go "dorabiać" trzy razy! I każdy, kto go próbował, z pełnymi ustami i rozanielonym wzrokiem mówił..."Najlepszyjakijadłem!"
Piernik jest wilgotny w środku, przełożony konfiturą śliwkową(najlepiej domowej roboty), po prostu rozpływa się w ustach!

                                          fot. Arkadiusz Węgłowski

Przepis znalazłam tu : http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/wigilia/piernik_wilgotny_szybki/przepis.html
Zawiera moje małe "ulepszenia":)


Składniki:


  • 125 g masła + trochę do posmarowania formy 
  • 1 szklanka brązowego cukru
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 2 łyżki powideł śliwkowych (najlepiej domowej roboty)
  • 4 łyżeczki przyprawy piernikowej
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 i 1/3 łyżeczki (jeśli macie bardzo małe, to lepiej 2) sody oczyszczonej
  • 2 pełne łyżki Inki
  • szklanka mleka
  • 2 jaja - roztrzepane w miseczce
  • 2 szklanki mąki pszennej tortowej
  • trochę powideł śliwkowych do przełożenia (słoiczek powinien wystarczyć na całe ciasto)
  • garść otrębów, płatków owsianych i siemienia lnianego do wysypania formy
Polewa:


  • tabliczka mlecznej czekolady (przekonałam się, że jednak Milka jest najlepsza zarówno do jedzenia, jak i topienia)
  • 1 łyżka Inki
  • 1/3 szklanki śmietanki kremówki 30%-36%


Przygotowanie: 

Keksówkę smarujemy masłem bądź margaryną, wysypujemy otrębami , siemieniem i płatkami owsianymi. Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni.
W dość sporym rondelku na małym ogniu rozpuszczamy masło, dodajemy cukier i mieszamy, aż masa się połączy. Następnie dodajemy miód, powidła, przyprawę piernikową i cynamon. Chwilę podgrzewamy, cały czas mieszając. Zdejmujemy z ognia, chwilę czekamy ( w tym czasie możemy roztrzepać jajka, które będą za chwilę potrzebne) i dodajemy sodę, Inkę, mleko i jaja. Szybko mieszamy masę , aż do jej spienienia, po czym zaczynamy dodawać przez sitko mąkę, cały czas mieszając. Upewniamy się, że w masie nie ma żadnych grudek mąki i przelewamy ją do keksówki.
Wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez ok.50 min, do godziny. I tu mam nadzieję, że wszyscy znają stary sposób babć sprawdzający, czy ciasto jest gotowe- wsadzamy drewniany patyczek w środek ciasta- jeśli jest mokry-należy jeszcze trochę ciasto podpiec, suchy oznacza, że jest gotowe:)
Piernik pozostawiamy do wystygnięcia. Następnie kroimy go wzdłuż na pół i przekładamy konfiturą.
Teraz możemy przygotować polewę:
Zagotowujemy śmietankę w rondelku, odstawiamy z ognia, dodajemy Inkę , mieszamy, dodajemy połamaną czekoladę i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Polewamy nią piernik i wygładzamy. Zostawiamy do zastygnięcia.

Smacznego!

środa, 9 stycznia 2013

Nigdy więcej!

        W przeciągu dwudziestu trzech lat tylko raz byłam na diecie. Przez 3 dni. I były to najsmutniejsze trzy dni mojego życia. 
        Dieta kapuściana, chyba każdy z Was ją kojarzy? Co prawda, czułam się lżejsza, ale niekoniecznie piękniejsza bądź bardziej pewna siebie. To uczucie przypominało raczej wysuszonego robaka, który nie ma sił , by rozwinąć swoje małe skrzydełka. Trzy dni wystarczyły mi na to, by zdecydowanie powiedzieć sobie NIGDY WIĘCEJ! I od tego czasu robię to, co robiłam już od wczesnych lat szkolnych- ćwiczę, tylko jeszcze bardziej intensywnie. Co nie tylko pozwala mi utrzymać figurę, ale również daje mi satysfakcję jakich mało. Nie liczcie więc na to, że na moim blogu znajdziecie kompendium wiedzy na temat torturujących Was, "skutecznych" diet, raczej ogrom przepisów na przepyszne potrawy (bez wyliczania kalorii!) i sposoby na zrzucanie ich - w pocie czoła, lecz z uśmiechem  zapewnionym przez krążące w Was endorfiny!

 Pamiętajcie, gotowanie to kochanie (lub odwrotnie) , a najlepszą przyprawą jest miłość! 


Paulina