photo pracujzemnastrzalka_zpsc639fd20.png

sobota, 29 listopada 2014

Batoniki-dopalacze (nie tylko dla dzieci!)


Dzień dobry!
Ach, co za piękny dzień! Sobota, i do tego słoneczna! Czego chcieć więcej? Oczywiście, tylko pysznego śniadania...a za nim drugiego śniadania, obiadu, kolacji...mmm... już nie mogę doczekać się tych wspaniałości! (Właśnie "przegryza się" moje ciasto na kokosowo-czekoladowe pancakesy, a w lodówce kurczak pławi się w marynacie...)
Nie wiem, jak Wy ale ja cieszę się jak dziecko, kiedy wiem, że coś jest jednocześnie przepyszne, zdrowe i gotowe w zaledwie chwilę. Od kiedy je pierwszy raz zobaczyłam, zapragnęłam je przygotować. No i w końcu, w pewien pochmurny, brzydki dzień wołający o skrawek czegoś słodkiego, w końcu poczułam, że to TEN moment. Moment, w którym te warte grzechu batoniki powstaną  w mojej kuchni. Pełna radości i dobrych "fluidów" zabrałam się do przyrządzania i... pach, pach, było gotowe. Jeszcze tylko odrobina czekania (w przeciągu której niestety wszystkich domowników świerzbiły rączki i ciekła ślinka) i... PYCHOTA POWSTAŁA. 
Delikatne, pełne słodyczy, IDEALNE dla uczniów i ich ciężko pracujących mam. Dla zapalonych graczy komputerowych (jak mój luby), którzy muszą zbawiać świat. Dopalacze działania jak żadne inne. Dla wszystkich, nie tylko dla dzieci. ZDROWE, nie przejmujcie się kaloriami. Zjedzcie je na drugie śniadanie,a doda Wam energii na podbicie kolejnych ważnych zadań z uśmiechem na ustach! 

Pamiętajcie, by po podzieleniu na batoniki trzymać je w lodówce, inaczej się roztopią. Na zastygnięcie postawcie ciasto w zimnym miejscu. Najlepiej zastyga i nabiera smaku przez noc. Dacie radę! 

ZDROWE BATONIKI-DOPALACZE











Składniki:

  • 2 szklanki posiekanych ( niekoniecznie super dokładnie) orzechów włoskich
  • 150 g masła
  • 1/2 szklanki miodu
  • 4 łyżki dobrego kakao
  • opakowanie płatków kukurydzianych
Przygotowanie:

Podpraż orzechy włoskie na patelni, odstaw do ostygnięcia. Rozpuść masło w średnim rondelku, dodaj miód i kakao, wymieszaj. Dodaj masę do orzechów włoskich, wrzuć opakowanie płatków kukurydzianych, zamieszaj. 
Płaską, płytką blachę (lub keksówkę) wyłóż papierem do pieczenia i natłuść. Wylej na nią masę, wygładź łyżką. 
Odstaw do ostygnięcia (najlepiej na noc). 
Krój na batoniki, wstaw do lodówki.

Smacznego!
Paulina




Popularne posty :


Podobał Ci się post? Coś Cię zainspirowało? Masz pytania? 
Podziel się swoją opinią!
Spraw, że mój dzień będzie piękniejszy!


czwartek, 27 listopada 2014

Zimno i chorowito, więc FRANCUSKA ZUPA CEBULOWA


      Moja mama się rozchorowała. Ale jak to typowy twardziel, nie poddała się i poszła do pracy. Cały poranek myślałam, co zrobić, by wspomóc trochę jej leczenie i jednocześnie przyrządzić jej coś tak pysznego, by od razu poczuła się lepiej. Dodatkowo, tego dnia miałam dużo na głowie i potrzebowałam przepisu szybkiego, najlepiej łatwego do odgrzania i idealnie rozgrzewającego. W głowie kotłowało mi się milion pomysłów, lecz nagle nadeszło oświecenie. Zupa! Czemu nie pomyślałam o tym od początku? Nie mam pojęcia. Pewnie byłam trochę zakręcona  kompletnie obezwładniona ilością obowiązków ostatnich dni. Dla mnie zupa i kurczak to takie dwa dania, które zapisują się w moim sercu jako "pocieszające, leczące jedzenie". Nie ma nic lepszego niż gorąca, jedwabiście gładka, aromatyczna zupa rozlewająca się ciepłem w wyziębionym brzuchu po ciężkim dniu. Lub kurczak (w każdej możliwej postaci), który dla mnie jest esencją polskości i ciepła domowego ogniska. Na szczęście (juppi!) zaczyna się ten okres, kiedy zajadanie się zupami, kurczakiem, ciasteczkami i ciastami - no i pancakesami na śniadanie! jest wręcz wskazane, tak więc moja kuchenna wyobraźnia szaleje z radości. 
Francuską zupę cebulową podaje się w niemal każdej restauracji, i, choć chodzi za mną jak cień od wielu lat, wstyd się przyznać, nigdy jej nie próbowałam.Tutaj następuje minuta ciszy. Muszę więc podkreślić, że nie mam odniesienia do oryginalnego smaku tej potrawy. Jednak, jakby się nad tym dobrze zastanowić, jaki jest ten oryginalny smak? Pewnie najlepiej byłoby udać się do Francji i tam skosztować tego specjału. Chociaż (palcem drapię się w czoło) czy myślicie, że w KAŻDEJ restauracji, w KAŻDYM domu ta zupa będzie smakować tak samo? Chyba całkiem pewnie mogę założyć się, że nie. Dlaczego? Właśnie dlatego, że kuchnia jest piękna. Jest zmienna, zaskakująca, nieustannie "odświeżana". Za każdym razem, jedząc niby to samo danie, o identycznej nazwie i prawie identycznych składnikach, można skosztować odrobiny duszy przyrządzającego je kucharza. Każdy z nich ma swój "tajny" składnik lub sposób wykonania, który kompletnie zmienia smak podstawowego przepisu lub dodaje do niego tę tajemniczą nutkę. 
Bardzo podobnie było z przepisem na pasta alla puttanesca, który, zaintrygowana, przyrządziłam kiedyś na obiad, oczywiście, nie próbując tak zwanego oryginału. Kilka miesięcy później zamówiłam pastę o tej samej nazwie w restauracji, chcąc porównać ją z moją. Sama nie wiem, czy byłam zawiedziona czy raczej szczęśliwa, że mój przepis okazał się smaczniejszy. Robiąc widelcem mało eleganckie esy-floresy w restauracyjnym talerzu, porównałam składniki. Te same. A więc co sprawiło, że moja potrawa była lepsza? A wierzcie mi, jestem bardzo krytyczna jeśli chodzi o moje kuchenne rewolucje... Czy tamtejszy kucharz miał gorszy dzień, a może gotowanie dla "mas" już mu zwyczajnie zbrzydło? W sumie, nie byłabym zdziwiona, sama zastanawiałam się kiedyś, co stałoby się ze mną, gotującą dla takiej ilości ludzi, którzy, owszem, zjedzą, ale raczej rzadko powiedzą coś miłego? Jeśli jedzenie jest źle przyrządzone, nie smakuje, wtedy wzywa się kucharza. A jeśli jest przepyszne i nigdy lepszego nie jedliśmy? Wtedy zazwyczaj rozkoszujemy się nim, przekazujemy znajomym, rodzinie, ale... kucharzowi niekoniecznie. A może powinniśmy to robić? 
Kiedyś wybrałam się z Marcinem do nowo otwartego baru sushi. Obok nas siedziała starsza para i bez skrępowania, głośno, nawet bardzo głośno, zachwycała się zamówionymi daniami. Przy czym bawili się świetnie, swobodnie włączając w tę zabawę wszystkich w restauracji. Kiedy skończyli, poprosili kelnera o przywołanie szefa kuchni. Widziałam w jego oczach niepewność, pewnie oczekiwał wymyślania i narzekań. Zamiast tego, zobaczył dwoje ludzi, którzy byli zakochani w jego potrawach. W bardzo wylewny sposób wyrazili swoją wdzięczność i aprobatę, a na koniec razem z nim wychylili kieliszek sake. 
Obserwując tę sytuację, uświadomiłam sobie, że powinniśmy dziękować i chwalić nie tylko domowych kucharzy, ale także tych w restauracjach. Przecież sama wiem, z jakim dreszczykiem czekam na reakcję moich gości. To ona napędza mnie do działania i to dzięki niej wciąż chcę odkrywać więcej i gotować lepiej. 



Przechodząc do MOJEJ francuskiej zupy cebulowej, jej smak...zaskoczył mnie. Uwielbiam cebulę ( co może nie jest powodem do dumy) i wiem, że dzięki niej wiele potraw nabiera niesamowitego aromatu. Jednak nie spodziewałam się, że sama może stanowić taki smakołyk. Cały sekret tej zupy tkwi chyba w powolnym duszeniu cebuli i w pomieszaniu różnych jej odmian. Chciałam przyrządzić coś prostego, ale jednocześnie wyjątkowego, i, na szczęście, udało się, Jej smak jest delikatny, co też było dla mnie dużą niespodzianką, Bałam się dodawać większą ilość, by nie przesadzić z aromatem, ale następnym razem będę bardziej hojna. Podawana z grubą pajdą chleba i posypana serem Corregio , była, tak dla mamy, jak i dla mnie oraz wszystkich zajadających domowników jak manna z nieba. Raz, dwa, trzy wypełniła dom niezwykłym zapachem,a nasze brzuchy błogim spokojem. 
Pamiętajcie, że cebula musi dusić się długo i na naprawdę maleńkim ogniu, jeśli widzicie, że zaczyna się przypalać lub za mocno rumienić- dodajcie oliwy. Powinna być pięknie zeszklona i delikatnie, bardzo delikatnie, zrumieniona. 
Jak bardzo chciałabym używać ekologicznego wywaru z wołowiny, niestety nie miałam czasu na jego ugotowanie, poza tym mam grzeszną słabość do tego z kostki. Połączyłam więc niedobre z najlepszym i użyłam domowego wywaru warzywnego i wołowego, kupnego. Jeśli macie czas i ochotę na zrobienie własnego wywaru- gorąco Was do tego zachęcam! 

FRANCUSKA ZUPA CEBULOWA







Składniki:

  • 3 duże cebule, 2 białe i jedna czerwona (lub Waszego wyboru)
  • łyżka masła klarowanego i oliwa z oliwek
  • litr wywaru warzywnego i litr wywaru wołowego
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • ser Corregio 
  • pajda chleba
Przygotowanie:

Obierz cebule i posiekaj je na krążki. Rozgrzej w dużym garnku łyżkę masła klarowanego i trochę oliwy z oliwek. Wrzuć cebulę, pomieszaj, przykryj garnek i duś na maleńkim ogniu ok. 40 minut, aż cebula będzie miękka i delikatna. Od czasu do czasu mieszaj i sprawdzaj, czy się za mocno nie rumieni i nie podsmaża. 
Pod koniec duszenia zwiększ na chwilę ogień, zdejmij przykrywkę i chwilę podsmaż cebulę.
Wlej podgrzany bulion, zamieszaj, dodaj ocet balsamiczny i gotuj jeszcze 10 minut.
Podawaj z pajdą chleba, posypaną dużą porcją sera. 

Smacznego!
Paulina




Popularne posty :


Podobał Ci się post? Coś Cię zainspirowało? Masz pytania? 
Podziel się swoją opinią!
Spraw, że mój dzień będzie piękniejszy!

środa, 26 listopada 2014

Kurczak w panierce z orzechów włoskich



     Pamiętam, że kiedy pierwszy raz przyrządziłam tego kurczaka, Marcin, jedząc, a raczej pochłaniając, co 5 sekund wyznawał mi miłość. Gdy zrobiłam go dla rodzinki, najpierw zapadła cisza i słychać było tylko chrupanie, a kiedy talerze były już puste (naprawdę do ostatniego okruszka czyste), moja mama powiedziała..."kto by pomyślał, zwykłe orzechy.." i już wiedziałam, że jest kupiona. Niby to "tylko" panierka, a jednak całkowicie zmienia zwykłego kurczaka w elegancką potrawę. Przyrządzałam go już z parmezanem, z "oszukanym" parmezanem, a nawet z goudą i, ku memu zaskoczeniu, zawsze jest tak samo dobry. Przepyszny, rzekłabym. 
Możecie podać go z pieczonymi ziemniaczkami lub z mashem z ziemniaków ze śmietanką i masłem. 
Do dzieła!

KURCZAK W ORZECHOWO-SEROWEJ PANIERCE

Składniki (dla 2 osób):

  • 2 mniejsze piersi z kurczaka lub 1 duża
  • 4 łyżki drobno posiekanych, a wcześniej zrumienionych na patelni orzechów włoskich
  • 2 łyżki bułki tartej
  • 2 łyżki tartego parmezanu
  • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
  • sól, pieprz do smaku
  • 1 jajko, rozkłócone
  • cząstki limonki do podania i skropienia kurczaka ( lub cytryna)
  • natka pietruszki do posypania
Przygotowanie:

Rozbij delikatnie piersi. Orzechy zrumień na czystej patelni, posiekaj. 
W miseczce (szerokiej tak, by zmieściły się filety) wymieszaj orzechy, bułkę tartą, parmezan, natkę pietruszki. Dopraw solą i pieprzem. 
W drugiej miseczce rozbij jajko. 
Rozgrzej na patelni olej (im więcej oleju, dobrze rozgrzanego, tym piersi bardziej chrupiące i mniej suche). 
Obtaczaj piersi w jajku, a później w panierce, smaż z obu stron na złoty kolor (ok 4 min z każdej strony). 
Podawaj z cząstkami limonki, posypane natką pietruszki.

Smacznego!
Paulina





Popularne posty :


Podobał Ci się post? Coś Cię zainspirowało? Masz pytania? 
Podziel się swoją opinią!
Spraw, że mój dzień będzie piękniejszy!


wtorek, 25 listopada 2014

Dyniowe ciasteczka wypełnione dobrocią

   


    To się stało oficjalne. SZALEJĘ ZA DYNIĄ. Można z niej zrobić wszystko, od ciasteczek po pyszne risotto, a do tego jest taka zdrowa..! Jak już wspominałam, staram się korzystać z uroków jesienno-zimowych, a do tego też zalicza się ...jedzenie ciasteczek na śniadanie. Aby zagłuszyć nieco wyrzuty sumienia, naładowałam je wszystkim, co dobre- mąką z pełnego przemiału, miodem, kokosem, żurawiną, płatkami owsianymi... A głównym składnikiem ogłosiłam oczywiście dynię. Wyszły pyszne, a jednocześnie całkiem zdrowe, co już kompletnie uciszyło moje sumienie. A co tam! To tylko dodatkowy powód, by duuuuużo ćwiczyć w te mroźne, rześkie poranki. Dla spieszących do pracy i szkoły te śniadaniowe łakocie będą idealnym rozpoczęciem dnia - naładowane witaminami i miłością!

KILKA POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO JEŚĆ DYNIĘ (I JEJ PESTKI)

  • jest niskokaloryczna!
  • bogata w B-karoten!
  • zawiera potas, wapń, fosfor, witaminę B2
  • jest zupełnie pozbawiona sodu
  • odkwasza organizm
  • wzmacnia odporność
  • wspomaga odchudzanie
PESTKI DYNI:
  • zawierają magnez, fosfor, mangan i cynk (dobry na cerę)
  • ich jedzenie wpływa dobroczynnie na układ nerwowy
  • zapobiegają miażdżycy
  • olej z pestek dyni wspomaga wątrobę i układ sercowo-naczyniowy
  • cynk chroni prostatę i poprawia sprawność seksualną i żywotność plemników
ŚNIADANIOWE CIASTECZKA DYNIOWE






Składniki ok.25 ciasteczek:
  • 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej lub ok. 1 z pełnego przemiału
  • 1 łyżka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki imbiru w proszku
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 5 łyżek masła klarowanego
  • ok.pół szklanki miodu
  • 1/3 szklanki cukru
  • 1 i 1/2 szklanki puree z dyni (upieczonego miąższu dyni)
  • 1 jajo
  • 5 łyżek żurawiny (suszonej lub świeżej)
  • pół tabliczki czekolady mlecznej pokrojonej w kosteczkę
  • 3 łyżki płatków owsianych
  • 2 łyżki wiórków kokosowych
*Możecie również przyrządzić podstawowe ciasteczka dyniowe, nie dodając żurawiny, czekolady, płatków owsianych i wiórków.

Przygotowanie:

Rozgrzej piekarnik do 175-180 stopni. Wyłóż blachę papierem do pieczenia( lub dwie mniejsze). 
Wymieszaj mąkę, cynamon, proszek do pieczenia, sodę, sól, imbir i gałkę w misce.
W rondelku rozpuść masło, wymieszaj z miodem, cukrem, puree i wbij jajko. Wszystko dobrze wymieszaj. 
Wsyp suche składniki do mokrych, wymieszaj.
Dodaj do masy żurawinę, czekoladę, płatki owsiane i wiórki. Wymieszaj.
Nakładaj łyżką na papier do pieczenia, lekko rozgniataj.
Piecz ok. 30 minut, aż patyczek włożony w środek ciasteczka będzie czysty. 
Ciasteczka po upieczeniu powinny być miękkie.

Smacznego!
Paulina





Popularne posty :


Podobał Ci się post? Coś Cię zainspirowało? Masz pytania? 
Podziel się swoją opinią!
Spraw, że mój dzień będzie piękniejszy!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Moje pesto


   Istnieje wiele metod przyrządzania pesto. Wszyscy przypisujemy je do włoskiej kuchni, i racja, jednak mało wiemy o jego korzeniach. Podobno bardzo przypominający go sos istniał już w Persji. Niektórzy tłumaczą nawet, że jest to sos, który ewoluował z Salsa di Noci lub sosu z orzechów włoskich, który przyrządzany był w Średniowieczu. W 1627, Salvatore Massonio był jednym z pierwszych, którzy wspomnieli o sosie z czosnkiem i różnymi ziołami. Ostatecznie w roku 1860 Giovan Battista Rato sporządził przepis na pesto ( bardzo podobne do znanego nam dzisiaj) i wpisał je do swojej książki " La Cuciniera Genovese". Tak właśnie ten zielony sos został przypisany do Genui (Liguria).
Liguria znana jest ze swojej żyznej gleby, na której rosną niezwykłe zioła i warzywa. Ten urodzaj ma swoje odbicie w kuchni Liguryjczyków, która jest jedną z najzdrowszych w całych Włoszech. Ich dieta oparta jest na ziołach, warzywach, owocach, orzechach, rybie, oliwie z oliwek, chlebie i makaronach. Korzystają w swych przepisach również często z czosnku, który jest raczej rzadko używany w północnych Włoszech. Ta zdrowa dieta może wyjaśniać, dlaczego Liguryjczycy są jedną z najdłużej żyjących grup na świecie.
Tradycyjne pesto (choć Liguryjczycy bronią swej sekretnej receptury) składa się z liści bazylii, czosnku, soli morskiej, oliwy z oliwek najlepszego gatunku i włoskiego sera - najlepsze są Parmigiano-Reggiano i  Pecorino Romano. Dodaje się też do niego orzechy piniowe lub włoskie. Ucierany jest w moździerzu, by wydobyć pełnię smaku z każdego składnika.  
Są to PODSTAWOWE składniki, jednak przepisów na odmiany pesto jest mnóstwo. W niektórych używa się obu serów, w innych tylko jednego. Czasem dodaje się też masło, by sos był bardziej kremowy. Kucharze liguryjscy są znani z dodawania ugotowanego ziemniaka do sosu. Czasami też mieszają pesto z pomidorami lub dodają lekki ser jak Ricotta albo prescineua. 
Według tradycji, pesto podaje się z płaskim, wstążkowym makaronem trenette, gotowanym z małymi kawałkami ziemniaka. Pod koniec gotowania dodaje się fasolkę szparagową. Na koniec te trzy składniki są mieszane z pesto i odrobiną wody z gotowania. Voila!

Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, ja lubię bawić się smakami i wymyślać własne wersje tradycyjnych potraw i napojów. W pesto zakochałam się tak naprawdę dzięki małej włoskiej kawiarence, gdzie sos ten podawany był ze świeżą bagietką i serem Parmezan w małej miseczce. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Corralejo, koniecznie odwiedźcie Bakery i spróbujcie ich przysmaków. W pewnym momencie przychodzenie tam na obiad stało się tradycją moją i mego lubego, więc tęsknota za smakiem tamtejszego pesto zaczęła mi dotkliwie doskwierać po jakimś czasie spędzonym w domu. Każdy kęs pesto był eksplozją różnych smaków w ustach. Tego właśnie szukałam, przygotowując mój sos. Skupiałam się na odnalezieniu tego unikalnego zapachu i smaku, który nauczył mnie kochać pesto. 
Niestety nigdzie nie mogłam dostać oryginalnego Parmezanu, dlatego musiałam zadowolić się serem Corregio. Używałam go już wcześniej w podobnych sytuacjach i naprawdę dobrze smakuje, więc i tym razem nie było dla mnie zaskoczeniem, że sos wyszedł pyszny. 
Składniki ucierałam w moździerzu, zaczynając od czosnku, by wydobyć pełnię aromatu. Moje pesto jest bardziej stałe, nie przepadam za mocno płynnym. Czego nauczyłam się też w Bakery to tego, że pesto je się z makaronem penne lub tagliatelle, smakuje o niebo lepiej niż ze spaghetti. 
Jakie jest moje pesto? Właśnie takie, jakiego oczekiwałam - każdy kęs to eksplozja smaku. Takie, którego resztki wybiera się bagietką, aby nawet odrobina się nie zmarnowała. Takie, które wprawia domowników w niemy zachwyt.

MOJE PESTO








Składniki:

  • dwie doniczki bazylii
  • 2 łyżki orzechów włoskich
  • 2 spore ząbki czosnku
  • 7 łyżek oliwy z oliwek
  • ser Corregio 6-7 łyżek
  • sól i pieprz do smaku
  • moździerz
Przygotowanie:

Zbierz listki bazylii, umyj je i wysusz. Orzechy możesz delikatnie posiekać i zrumienić na patelni. 
W moździerzu rozetrzyj czosnek. Ciągle ucierając, stopniowo dodawaj listki bazylii. Zacznij dodawać orzechy włoskie. Gdzieś w połowie ucierania, wlej 1 łyżkę oliwy z oliwek i kontynuuj ucieranie orzechów. Wsyp ser Corregio, a na koniec stopniowo wlewaj oliwę. Dopraw solą i pieprzem do smaku.

Przechowuj w szczelnie zamkniętym słoiczku, w lodówce, do 3-4 dni. Możesz też zamrozić sos. 

Smacznego!
Paulina





Popularne posty :


Podobał Ci się post? Coś Cię zainspirowało? Masz pytania? 
Podziel się swoją opinią!
Spraw, że mój dzień będzie piękniejszy!